niedziela, 3 maja 2020

netflixowe "After Life" - recenzja spojlerowa

Ostatnio obejrzałam dwa sezony netflixowego serialu "After Life". Dość nowa produkcja, sezon pierwszy zadebiutował w 2019, a drugi sezon został wyemitowany pod koniec kwietnia bieżącego roku. Reżyser serialu, Ricky Galvais, jest jednocześnie głównym bohaterem swojej opowieści.

Nie jest to zbyt duża inwestycja czasowa, dwa sezony po sześć odcinków każdy, a odcinek trwa około 30 minut, nawet trochę mniej.

Opis serialu był dla mnie bardzo zachęcający - żona Tony'ego umiera na raka piersi, i mężczyzna jest z tego powodu załamany, ma depresję, ale zamiast popełnić samobójstwo postanawia niejako ukarać świat poprzez łamanie konwencji społecznej i mówienie ludziom tego co myśli, brutalnej prawdy. Jak coś pójdzie źle to najwyżej popełni się samobójstwo. Trochę drama, trochę komedia, troche okruchy życia. Jak wyszło?

Bohaterowie nie byli ludźmi z krwi i kości, byli raczej zbiorem archetypów, co miało plusy i minusy. Pozytywem byli mieszkańcy miasteczka, charakterystyczni, dziwni, tworzący jeden wielki pokaz ludzkich osobliwości. Byli jednowymiarowi, ale to ułatwiało momenty komediowe tudzież tragikomiczne. Mieliśmy sympatyczną prostytutkę, która nigdy nie śpi, według moich obserwacji (pracuje całą noc a za dnia przechadza się po miasteczku i np. gawędzi z głównym bohaterem), listonosza żula, narkomana mieszkającego w garażu, i wielu innych.

Główny bohater to mało atrakcyjny mężczyzna blisko sześćdziesiątki (przynajmniej aktor jest w tym wieku) który bardzo kochał swoją żonę Lisę, i teraz nie umie się odnaleźć. Motywem przewodnim serialu jest oglądanie przez niego starych nagrań wideo z jego żoną... i to jest najgorsza część tego serialu. Biorąc pod uwagę ilość materiału wideo jaka dysponuje każe mi wnioskować, że jego życie małżeńskie polegało na bieganiu za swoją żoną z kamerą lub smartfonem i filmowaniem wszystkiego co się dało. Obecnie nie widzimy aby cokolwiek filmował, ale załóżmy że trauma wdowieństwa sprawiła, że stracił pasję do dokumentowania wszystkiego.

Cóż, samo oglądanie starych wideo to jeszcze nic takiego; otóż Lisa nagrała mężowi mnóstwo filmów do obejrzenia po jej śmierci, w których poucza go jak ma się zachowywać, np. że ma doceniać ludzi wokół siebie, że na pogrzebie ma płakać, ale potem ma się wziać w garść, i tak dalej. To jeden z najbardziej irytujących klisz we współczesnej kinematografii, od razu mi się przypomina parę innych dzieł popkultury, zepsutych tym właśnie motywem. Dzięki takim tanim sentymentalnym zabiegom, twórcy serialu robią ze zmarłej żony idealną świętą krowę.

Ojciec głównego bohatera, już mocno leciwy, cierpi na Aizheirmera i przebywa w domu opieki. Codzienne odwiedzanie ojca nalezy do codziennej rutyny Tony'ego; razem z nim odwiedza pielęgniarkę Emmę, która się nim opiekuje. Z czasem wykszałca się z tego wątek romansowy który nie wygląda bardzo wiarygodnie, ale cóż, większość scenarzystów nie radzi sobie z pisaniem przyjaźni więc wszystko staje się romansem bo to jest łatwiejsze.

Tony pracuje w darmowej lokalnej gazecie, gdzie zajmuje się opisywaniem lokalnych rozmaitości typu: hydraulik i ojciec rodziny identyfikuje się jako ośmioletnia dziewczynka albo starsza pani umie się porozumiewać z kotami. Za pensję z tego typu pracy stać go na ogromny piętrowy dom... tyle o realizmie. Tony pracuje między innymi ze swoim szwagrem Mattem, który ma raczej łagodne usposobienie i próbuje pomagać i przekonać do niezabijania się, choć to zadanie niekiedy niewdzięczne.

Wyszczególniłabym jeszcze postać Paula, psychiatry (choć może bardziej psychoterapeuty) do którego uczęszczają zarówno Tony jak i Matt, chyba najgorszy psychiatra na świecie - ludzie płacą mu krocie za sesje, a ten słucha jednym uchem, jego komentarze są wulgarne i obraźliwe, sam ma wyraźne zaburzenia. Często się słyszy o nieprzyjemnych sytuacjach między pacjentami a ich terapeutami, a ta postać to esencja tych wszystkich negatywnych doświadczeń, niczym Hukinol (skoncentrowany zapach potu ludzkiego do ostraszania dzików). Można powiedzieć, że bardziej wartościowe są rozmowy z Anne, przyjaciółką z cmentarza, również wdową.

W pierwszym sezonie, upraszczając, Tony jest nieprzyjemny dla prawie wszystkich wokoło, ogląda wideo ze swoją żoną, próbuje heroiny od znajomego narkomana, daje owemu narkomanowi tyle pieniędzy aby stać go było na popełnienie samobójstwa przez przedawkowanie, i koniec końców postanawia się trochę zmienić: być miłym dla dobrych ludzi w swoim otoczeniu, a wredność pozostawić dla tych którzy na nia zasługują.

W drugim sezonie zamiast narkotyków Tony popija alkohol, ogląda wideo z żoną, jest w miarę miły dla bliskich ludzi z otoczenia, Matt ma problemy małżeńskie, lokalna gazeta ma problemy finansowe, a chory na Aizheimera ojciec odchodzi na tamten świat. Jak na okruchy życia - trup ściele się gęsto.

Najlepszą rola została zagrana przez suczkę owczarka niemieckiego o imieniu Anti - wystąpiła jako Brandy, pies Tony'ego i jego główny powód do życia. Aż strach pomyśleć co będzie jak psa zabraknie.


Większość ludzi zapewne oceniłaby ten serial wyżej, w okolicach 8/10, bo poważny temat, depresja, i czarna komedia, i łamanie konwenansów społecznych, jaki ambitny serial. Odbieraliby serial bardziej na poziomie emocjonalnym. To nie był zły serial, miał błyskotliwe momenty, a ogólny obraz żałoby i stanów depresyjnych był stosunkowo trafny.


Moja ocena: 6,5/10